„Nie mam czasu” wydaje się być argumentem nie do podważenia. No bo co mi jakaś dietetyczka Elka będzie gadać, zobaczymy jak będzie miała dzieci, sasasasasa!!!
Cóż – moje podejście do czasu i zarządzania sobą w czasie zupełnie się nie zmieniło, wręcz się wzmocniło odkąd zostałam mamą (bliźniąt;)
Uważam, że:
- czasu nie da się znaleźć, choćby skały srały – czas trzeba sobie wygospodarować (no wiecie – „gdybym tylko znalazła na to czas”)
- rzeczy, które są dla nas na tyle ważne/ istotne, aby zrobić im czas – będą miały ten czas zrobiony
- nic nie jest kwestią samej organizacji (choć logistyka też jest mega ważna, wiadomix), ale wszystko jest kwestią wyboru i nadawania etykiety ważności danego dnia – tak tylko dnia – odkąd jestem mamą nie myślę dalej niż w perspektywie dnia (niewinne 10 minut na fejsie to dla mnie przygotowana i zjedzona odżywcza sałatka – w stories pokazuję często jak ogarniam z półproduktów! – i to są te małe, zdaje się nic nie znaczące przedziały czasu, których nie doceniamy (pamiętam jak kiedyś wdałam się w dyskusję o tym, że jak zostajesz mamą to nie masz czasu posmarować się balsamem – nadal uważam, że jeśli to smarowanie jest dla Ciebie ważne – zrobisz tak, aby się wydarzyło)
- wiele tematów trzeba zwyczajnie na jakiś czas ODPUŚCIĆ, bez samobiczowania – właśnie tych, które aktualnie być może są mniej ważne niż inne – na zasadzie listy od naj naj ważniejszych – i mieścisz ich tyle, ile REALNIE możesz zmieścić, biorąc pod uwagę Twoje zasoby i ograniczenia
I zupełnie nie chodzi teraz o podejście typu: noo ja przy 2 ogarniam to Ty też możesz. Bo to tak nie działa.
Dla każdej z nas ta rzeczywistość, z pozoru bardzo podobna jest zuuupełnie inna. Już tłumaczę. Np. obserwujesz mnie na instagramie (baj de łej największym złodzieju Twojego czasu 😉 i myślisz sobie – nie no jak ona ogarnia przy bliźniętach to ja też muszę dać radę. Nic nie musisz. Nawet jeśli z pozoru nasze sytuacje wyglądają podobnie – to różnimy się:
- podejściem – a to w moim przekonaniu kluczowy element, decydujący o tym – czy i ile dasz radę zrobić/ osiągnąć
- przekonaniami właśnie – następny kluczowy element
- poziomem doświadczenia – np. ja mam spore doświadczenie w ogarnianiu jedzenia i przychodzi mi to z lekkością, Ty możesz potrzebować dużo więcej czasu, aby dojść do tego miejsca, w którym otwierasz lodówkę i robisz w 5 minut “coś z niczego” – jest to absolutnie możliwe – wiem, bo moje kursantki w PSO takie efekty po jakimś czasie osiągają – pewne rzeczy, które były dla nich trudne, robią teraz z lekkością
- no i właśnie umiejętnością zarządzania sobą w czasie
Nie lubię mówić, że “mam mało czasu”, bo akurat czas jest sprawiedliwy i wszystkie go mamy tyle samo.
Każda z nas jednak ma zupełnie inne natężenie obowiązków, ma inne zasoby i ograniczenia. Często też jednak trochę go trwonimy, a potem płacz i zgrzytanie zębami.
O co mi chodzi z tym trwonieniem?
Sytuacja taka: wracam ze spaceru i moje dzieci śpią. Jedyną pewną rzeczą w tym momencie jest fakt, że NIE WIADOMO ILE POŚPIĄ. Czyli mam jakiś czas, ale nie wiem jak długo. I ja działam wtedy według swojej osobiste listy ważności. Bo np. chcę:
- popisać z koleżanką
- zjeść coś
- powiesić pranie
- rozładować zmywarkę
- poskrolować fejsa/ insta dla relaksu
- wypić kawę
- poodkurzać
i tak dalejjjj.
Jeśli zacznę od wzięcia telefonu do ręki to scenariusz bywa za każdym razem bardzo podobny – NAGLE jest 30 minut później, dziecko/dzieci się budzą i lipa – nic nie zrobiłam – nie mam na nic czasu, życie jest takie okrutne. Na bank znasz ten scenariusz 🙂
Jeśli natomiast zadziałasz według swojej listy ważności, czyli zaczniesz od tego, co jest dla Ciebie najistotniejsze – dla mnie prawie zawsze zjedzenie wartościowego posiłku – to te 30 minut wykorzystasz zuupełnie inaczej. Jeśli zjadłam, a zrobiłam sałatkę w 3 minuty i zładłam ją w 7, to wciąż mam 20 minut, albo dzieci się budzą i nie mam, ale ten najważniejszy dla mnie aspekt jest zadbany! Nie posiedziałam na insta ani nie rozładowałam zmywarki – łel, łel – da się z tym żyć, prawda?
Pracuję z kobietami i wiem, że często po prostu trudno nam się przyznać nawet przed samymi sobą, że tak to wygląda. I nie chodzi o to, że nigdy już nie wejdziesz na insta, bo to jakaś też potrzebna rozrywka, no nie? Ale trzeba być czujnym i trzeba naprawdę stanąć w najokrutniejszej prawdzie, kiedy często mówimy “nie mam na nic czasu”, “mam mało czasu”. Trzeba przyjrzeć się swoim działaniom – dokładnie tak jak np. swoim wydatkom, kiedy non stop brakuje nam hajsu. Jak zaczniemy analizować, nagle okazuje się, że przynajmniej część wydatków jest jakaś automatyczna i zupełnie w sumie zbędna. W sensie że da się bez nich żyć i jest całkiem spoko.
Bardzo lubię patrzeć na swoje wszystkie zasoby właśnie tak jak na budżet. To dobrze działa na wyobraźnię i często nagle uświadamia nam ile swoich zasobów nieświadomie i bezpowrotnie trwonimy. Bo o ile hajs da się odzyskać to czasu nie 🙂
Nooo. Jestem ciekawa Waszych refleksji na ten temat. Temat rzeczka zresztą 🙂 Jak to jest u Was?
P.S. To, że zrobiłam czas na napisanie tego artykułu świadczy o tym, że jest to dla mnie ważne 😉
Jestem życiową dietetyczką.
Wspieram kobiety w odchudzaniu. Bez spiny i zbędnych poświęceń.
Nie ułożę Ci diety! Pokażę Ci jak jeść.
SCHUDNIJ ZE MNĄ BEZ SPINY I ZBĘDNYCH POŚWIĘCEŃ!
Mam też dla Ciebie bezpłatne szkolenie audio JAK WYTRWAĆ NA DIECIE.
Pobierz i posłuchaj – wygodnie tam, gdzie jesteś, w tle, spacerując, sprzątając, biegając, ogarniając życie – jednym słowem 🙂

Ela Sawicka
specjalistka ds. żywienia człowieka, dyplomowana dietetyczka (lic. ze specjalizacją: kliniczna)
Fanka lodów pistacjowych i nauczycielka odchudzania bez spiny i zbędnych poświęceń, bez schematów, w zgodzie ze sobą i swoim życiem.
Przeciwniczka jedzenia według rozpiski.
Prywatnie żona i mama bliźniąt.